Afera Emilewicz. Polityk przeprasza i tłumaczy: Niestety, mama wygrała we mnie z posłanką

Dodano:
Jadwiga Emilewicz Źródło: PAP / Wojciech Olkuśnik
Była wiceminister i minister rozwoju przyznała, że wyjazd z synami na narty podczas wprowadzonych przez rząd obostrzeń był błędem. – Niestety, mama wygrała we mnie z posłanką – powiedziała w rozmowie z Interią.

Stacja TVN24 ujawniła, że synowie Jadwigi Emilewicz zostali przyłapani w miejscowości Suche niedaleko Poronina, jak jeździli na nartach wraz z profesjonalnymi narciarzami, mimo że nie posiadali ważnej licencji sportowej.

Nazwiska synów byłej minister miały pojawić się w elektronicznym wykazie PZN dopiero dwa dni po omawianej sytuacji. Z ustaleń TVN24 wynika, że to sama polityk wraz z mężem zawiozła synów na stok. W mediach wybuchła afera, a politycy partii opozycyjnych zarzucali Emilewicz hipokryzję.

Emilewicz przeprasza

Była wicepremier w rozmowie z Interią przeprasza za swoją decyzję o zawiezieniu synów na stok, mimo panujących obostrzeń i zakazu korzystania z infrastruktury narciarskiej.

– Popełniłam błąd i bardzo za to przepraszam. Politykom wolno mniej, zwłaszcza w tak trudnej sytuacji jak pandemia. Nie powinnam była jechać. Z pokorą przyjmuję krytykę internautów, mediów, klubowych kolegów i opozycji. To, co się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca – powiedziała.

– Dzisiaj bym z nimi nie wyjechała. Zdaję sobie sprawę z tego, że reakcja ludzi, którzy byli zamknięci w domach, była w pełni uzasadniona. To, że mój wyjazd z dziećmi, ich trening, był zgodny z przepisami prawa, a ja sama - co chyba umknęło uwadze mediów - nie jeździłam na nartach, nie zmienia faktu, że to wszystko było - najdelikatniej mówiąc - niestosowne – dodała poseł odpowiadając na kolejne pytanie.

Emilewicz nie wie dlaczego jej nazwisko znalazło się na liście korzystających ze stoku. Jak zapewnia, tamtego dnia nie jeździła na nartach.

– Nie mam pojęcia, dlaczego tam się znalazło. Każdy, kto widział listę - a była ona udostępniona publicznie - widział, że nazwiska uczestników szkolenia były wydrukowane, a nazwisko moje - dopisano ręcznie. Nie wiem i nie będę dochodzić – powiedziała.

Synowie nie musieli mieć licencji

Podczas rozmowy padło również pytanie o to, dlaczego jej synowie nie mieli licencji.

– Z tą sprawą jest dużo nieporozumień. Mówiąc w skrócie: chłopcy nie musieli ich mieć. Przepisy epidemiologiczne z grudnia 2020 mówią, że posiadanie licencji nie jest warunkiem udziału w zgrupowaniu. Według szefa Warszawskiego Okręgowego Związku Narciarskiego, pana mecenasa Ludwika Żukowskiego, który przygotowywał interpretację rozporządzenia, jeśli klub posiada licencję PZN, to uczestnik nie musi jej mieć. Wystarczy, że jest członkiem klubu. A moi synowie są członkami klubu od lat – tłumaczyła polityk.

Źródło: Interia.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...